Cokolwiek by nie mówić o nurcie 'pozytywnego myślenia' i 'prawie przyciągania', to ci którzy o tym opowiadają - dobrze się mają. Kto niechciałby usłyszeć jak sobie polepszyć los? No kto?
To był rok 2008. Aneta zaczytywala się w kupionej na spotkaniu w Londynie książce. Właściwie jedynym dziwnym wydarzeniem, które nas spotkało w czasie 'hicksowania' to to, że agent od nieruchomości wpisał w umowie kupna/sprzedaży domu błędnie nazwę ulicy - zamiast Wiejskiej w komputerze pojawiła się ulica Abrahama...
To oczywiście nie była ta ulica, co powyżej. To jest Londyn, prosze państwa, same centrum.
A to jest budynek w któym odbywała się tzw. całodniowa konferencja.
Nie wiadomo dlaczego, ale nie mieliśmy okazji zrobić zdjęć z państwem Hicks, chociaż Adam jako jedyny uzyskał wtedy autograf od Eshter. Wszedł na pewniaka, tak jak nauczyły go czasy radiowe - i nie można było odmówić.
Potem się zastanawiał, jak ma wykorzystać, to - w zasadzie proste przesłanie: 'Proś i będzie ci dane' - w praktyce.
Tak jak wielu innych, którzy przez chwilę, dłuższą lub krótszą, wciągnęliśmy się w idee 'sukcesu na zawołanie. Cóż, dziś wiemy, że takie szybkie akcje mogą wywołać więcej szkody niż pożytku.
Wmawianie sobie czegokolwiek, jakiekolwiek afirmacje, wbrew powszechnie obowiązującym przekonaniom - są ułudą i taką pozostaną dopóty, dopóki nie zmieni się duża część ludzkości. Ale przynajmniej próbowaliśmy i braliśmy udział.