BRING ON THE MAGIC!

14.9.20

Muzyczna scena Liverpoolu - cz.3

 

Kolejna odsłona muzycznego bigosu...miejmy nadzieję, że w miarę strawnego i dobrze przyprawionego ;-)

THE CHEAP THRILLS

W tym przypadku zespół wykonuje tzw. Indie Rock cokolwiek to znaczy. Chłopaki grają dość przestrzennie, można powiedzieć, że w linii prostej nawiązują do brzmienia lat 90' tych. Całość twórczości wydaje się być wyraziście skoczna wręcz z zadziornym przytupem, ale po prawdzie wychodzi z tego w ich przypadku typowy brytyjski rock bez większej filozofii czy też oryginalności.

Mam wrażenie, że takich zespołów było już setki. Zapewne każde kolejne pokolenie, czy też generacja potrzebuje podobnych dźwięków i łatwych w przyswajalności wibracji. Firma Peoples Ford zafundowała chłopakom specjalnego vana, więc mają czym objeżdżać lokalne puby, ambicje mają całkiem spore. W drogę! Pub on every corner ;-)


***

THE JACKOBINS

Rock z dynamicznym i ciekawym pulsem, bitem i wyjątkowo dobrze zaaranżowaną elektroniką. W linii ciągłej nawiązuje do brzmienia angielskich zespołów lat 80-90'tych.

The Jackobins to już dość ugruntowana stylistycznie grupa, mająca w składzie całkiem sprawnych i utalentowanych muzyków. Pomimo wykorzystanych instrumentów klawiszowych, ich dźwięki mają niezłego kopa i energię. Doskonale twórczość  zespołu wypada na żywo, na swoim koncie mają wystepy na renomowanych festiwalach w Anglii - Reading & Leeds,Tramlines, Live at Leeds, Dot to Dot, Sound City czy tez Y Not Festival. 

The Jackobins jest  jednym z wielu jak się okazuje przykładów, że scena rockowa w Liverpoolu ma się całkiem dobrze i zapowiada się, że będzie tylko lepiej.


***

23.7.20

Muzyczna scena Liverpoolu - cz.2

 
Ekslorujemy dalej, buzującą scenę miasta "Beatelsów"...przygotujcie się na wyjątkowe i godne uwagi zespoły. Zaczynamy ;-)

LOUIS BERRY

LOUIS BERRY

He is The BEST!!!! No comments ;-)

Louis Berry to nasz absolutny faworyt. Kompozytor, autor tekstów, gitarzysta oraz... kick boxer (life is tough in Kirkby, init?), ale przede wszystkim niezwykły wokalista.

Ekstremalnie wyjątkowo silny, chropowaty, męski głos (żadnych ściskanych kolanami wysokich nutek, co to to to nie). Louis może spokojnie już teraz stanąć w szranki z większością rockowych wokalistów.  Nie ma się co dziwić, taki "papier ścierny" w głosie na przestrzeni lat wypracowało tylko kilku największych, Joe Cocker, Bruce Springsteen, Rod Steward?

Nie zostaje to wszystko niezauważone. Już od dłuższego czasu wieść gminna o talencie Louisa rozniosła się niczym lot mewy nad Liverpoolskimi Ptakami (Liver Birds - amulet herbowy Liverpoolu). Louis został zaproszony do wspólnych koncertów m.in. przez powracającego szturmem na scenę Liama Gallaghera (ex OASIS). Oboje stosują podobne bezpretensjonalne podejście do muzyki i dobitnie wyrażane opinie. Ale dżwięki lubią mieć dopieszczone...

Muzyk do swojej twórczości podchodzi nad wyraz skrupulatnie, nie spieszy się, zostawia sprawy aby dojrzały, nabrały mocy. Bada teren, skrada się... w momencie ataku z debiutancką płytą (2019) i tak wszyscy wokół będą się zastanawiać, kiedy to wszystko się wydarzyło?

Od debiutanckiej EP'ki Rebel (2015) upłynęło nieco czasu, co nie znaczy, że Louis próżnuje, co to to nie! Sukcesywnie i pieczołowicie prezentuje przygotowane single, promocyjne, pilotowe utwory (co jeden to lepszy). Zebrane wszystkie razem spokojnie mogłyby stanowić materiał na pełny album.

Utwory  45, Rebel, Cowboy, Prince of Thieves, Laurie, Nicole, Stumbling, She Wants Me, Restless czy 25 Reasons, pokazują szerokie spectrum w jakim porusza się Louis, podnosząc poprzeczkę i apetyt na debiutancki album. Aż strach się bać. Przygotujcie się na duża porcję współczesnego rock'and'rolla. Efekt może być tylko jeden ...wybuchowo-bombowy. W dobie nijakich i miękkawych zespołów, plastelino-photoshopowato-urobionych, Loius Berry jawi się jako materiał na kolejna "rock'n'roll star"!


***

19.6.20

Muzyczna scena Liverpoolu - cz.1

 


Scena muzyczna w Liverpoolu buzuje od lat 60tych; skupiamy się na tym co "nowe", o THE BEATLES i starych, bardzo dobrych wykonawcach pamiętamy (i piszemy gdzie indziej).
Tym czasem... jedziemy zgodnie z porządkiem alfabetycznym:

AYSTAR

Ojojo, na początek... wszystkie odcienie szarości szemranych dzielnic Liverpoolu, Wavertree lub Toxteth. Jednoosobowy projekt. Jegomość za wszystko odpowiedzialny wykonuje coś co dalekie jest od mojej muzycznej percepcji jak stąd na Madagaskar. 

Przygotujcie się na mixy, re-mixy, hip-hopowo-rapowate rytmy i rymy. Mówiąc szczerze, jedynie co mogę powiedzieć na temat Aystar to fakt, że dość oryginalnie to w całości brzmi. Specyficzny, "scauski" akcent w ciągu rapowanych wersów wychodzi dość wyjątkowo. Nic poza tym, reszta to szablon i sztampa, z jednej strony biedota i brudne ulice z drugiej skóra, feta, zioło, pitbule, drogie samochody, bla bla bla... not for me ;-)


***

BROTHERS OF MINE
Pięcioosobowy zespół nastawiony na lekkie, skoczne melodie, zdecydowanie dla zwolenników mało skomplikowanego pop indie rocka. Muzyka ma być łatwa w odbiorze, która nie przeszkadza, nie męczy, a powoduje ogólne zadowolenie. Takie wydaje się być przesłanie Brothers of Mine.

Jak każdy (no może nie zawsze), młody i początkujący zespół, również Brothers of Mine mają swoje wzorce. Ich twórczość oscyluje w ramach gatunkowych wypracowanych przez Sunset Sons, Kings of Leon czy tez Mumford and Sons. Jeśli te nazwy mówią wam coś więcej, rekomendacji nie potrzeba. Brothers of Mine tworzy w rejonach muzyki popularnej ocierającej się aspiracjami raczej o pop rockowy mainstream niż underground.


***

INVOCATIVE

INVOCATIVE