A furore normannorum libera nos domine!
„Na początku, nic nie było, ani morza, ani ziemi, ani nieba, sama tylko Przestrzeń, później był Niflheim, a nieprędko Ziemia...
...Wpośród Niflhejmu jest źródło Hwergelmer (kociół stary), z którego płyną rzeki: Sud (smutek), Gunthr (mnożąca cierpienia), Fion, Fimbul (szumiąca), Thul (mrucząca), Slidur (krewka), Sylgur (pochłonienie), Ylgur (obrzmiałość), Wyd, Leifthur, przy kratach Helu płynąca, zowie się Gioll (chrapliwa).
Przed wszystkim jednakże był Muspelheim (ognia świat), jaśniejący i gorejący, nieprzystępny. Panuje w nim Surtur (czarny). Słońce ruchawe iskrzy się na końcu jego miecza, przyjdzie on na końcu wieków wojować bogi. Rzeki Eliwagr, oddalały się od źródeł tak dalece, że trucizna, którą płynęły, krzepła, marzła, i przepaść ze strony północnéj lodem wypełniała.
Tym sposobem Ginnungagap (przepaść czyli próżna przestrzeń) była w północy lodem i zziębłą mgłą wypełniona, południowa widoczna od łyskawic i jasność z Muspelhejmu wypływających. Pośrodku była próżnia i cisza: aż dech czyli wiatrek ciepły ze stron ciepłych owionął lody, i począł je w krople topić. Z tych kropel, mocą tego, który ciepło nasłał, powstał człowiek Ymer (najstarszy, albo powstanie, niespokojność) (od olbrzymów Ergelmer zwany). Ymer śpiąc spocił się, a z pod pachy jego urodzili się mężczyzna i niewiasta; nogi zaś jego wydały syna, od którego poszedł cały ród olbrzymów, którzy są zwani Hrymthusar (lodu olbrzymi). Pierwszym Hrymthus był Ymer. Bo jak wieszczki idą od Widolfa, mądrzy od Wilmejda, czarowniki od Snarthoffda, tak wszyscy olbrzymi od Ymera.”
Dämesaga 4
(fragment Eddy Snnoriego Sturlusona (1179 – 1241) w przekładzie Joachima Lelewela z 1828 roku)
Odkąd sięgam pamięcią zawsze podziwiałem ludy dalekiej Północy za ich siłę, dumę z dziejów Przodków oraz ich determinację w dażeniu do celów. Ich szacunek dla Natury, Oceanu, fiordów, gór był godny podziwu.
Kto wie może tęskonota za tamtymi czasami bądź afimacja czystych, mocnych cech charakteru pchnęła mnie na morze?
Normanowie w czasach swej prosperity (VIII-XI wiek) wykazywali się wręcz nadnaturalnymi umiejętnościami adaptacji skalistego wybrzeża (Islandia). To właśnie tam w XIII wieku spisano szereg prac literackich zwanych Eddami.
Nie byłoby nic w tym nadzwyczajnego, gdyby nie atmosfera i barwność nordyckiego, boskiego Panteonu. Momentami zestaw przytaczanych tam wydarzeń jest tak witalny, że aż trudno nie dać wiary w opisane tam historie.
Kto wie, może gdzieś tam na górze, na niebaskłonie, wszechpotężny THOR , rozkrusza kolejną czaszkę gigantowi? A może Freja, bogini wegetacji, miłości, płodności i magii znalazła inny sposób na pozyskanie naszyjnika Brisingamen. Czyżby tak uwielbiana bogini musiała spędzić, aż cztery upojne noce z watpliwej urody karłami Alfriggiem, Dwalinem, Berlingiem i Grerem? Zachęcam do zapoznania się z sagami, naprawdę warto.
Moja podróż na ziemie Normanów była zaiste niespodziewana. Dopływając do Gotlandii, niejako bazy wypadowej Wikingów dla ich łupieżczych wypraw, w myślach miałem jedno, zobaczyć i dotknąć historii.
Od lat mając w szerokim wachlarzu zainteresowań, szczególne miejsce dla wikingów, studiując znaczenie ich runicznego pisma, chciałem na własne oczy zobaczyć choć kilka zachowanych po nich pamiątek.
Okazało się, że nie mogła nadarzyć się lepsza okazja, dopływaliśmy do portu w Slite. Jednym z oficerów na M/S „Ostanvik” był mieszkaniec Gotlandii, który wykorzystując przerwe w pracy portu, był bardziej niż chętny aby oprowadzić mnie po okolicy. W najśmielszych wyobrażeniach nie oczekiwałem podobnych atrakcji.
Choć pogoda była typowo wyspiarska, nie przeszkodziło to w zwiedzeniu muzeum Bunge, które w większej częsci składa się z odtworzonych oryginalnych budynków 18-sto wiecznej wioski.
Nie one jednak były najważniejsze. Ku mojej nie skrywanej radości, na jedym z placów muzeum ustawione były tzw.picture stones datowane na V-VIII wiek, do dziś krążą różne opinie dotyczące ich zastosowania. Większość z nich znaleziona została na Gotlandii właśnie. Prawdopodobnie służyły jako pomniki dla upamiętniania pewnych ważnych historii, choć też są i tacy którzy twierdzą, że były to płyty nagrobne (znalezione w pobliżu cementarzy). Tak czy inaczej miałem okazje stanąć koło sławnego kamienia, Storra Hammars przedstawiającego niekończącą się heroiczną walkę, mającą swój symboliczny dziejowy finał zwany Ragnarok.
Im dalej, tym większą falą docierały do mnie niepodważalne dowody na dziedzictwo dawnych mieszkańców Gotlandii. Sprawdzoną zasadą jest swierdzenie, że trzeba widzieć gdzie szukać.
Mój przewodnik, wiedział doskonale.
Z muzeum trafiliśmy w bardziej ustronne miejsca, gdzie nastrój stawał się jeszcze bardzie podniosły. Tu i ówdzie trafialiśmy na doskonale zachowane miejsca pochówku, kurhany, kręgi kamienne, miejsca w których najprawdopodobniej dokonywano kremacji. Tylko najwyżsi rangą Wikingowie doczekiwali się specjalnych grobów. Nieco dalej, w głębi lasu, natrafiliśmy na bardzo osobliwe miejsce zwane, Tjelvers Grav (grób Tjelwara).
Według 13-st wiecznej The Saga Of Gotlanders (Gutasagan) jest to mogiła pierwszego osadnika gotlandzkiego sprzed 6000 lat. Widok grobu obłożonego potężnej wielkości kamieniami w kształcie długiej łodzi, zrobi wrażenie na każdym, gwarantowane.
Dodatkowego znaczenia dodaje fakt, że głazy z których wykonany jest grób nie występują powszechnie na wyspie. Musiały tam być przywiezione. Próżno ich tu szukać jak i informacji na temat tajemniczego wodza Tjelwara. Wszystko to razem jest bardzo tajemnicze i zagmatwane, bowiem dostępna wiedza o samym miejscu jest bardzo znikoma.
Jest coś magnetycznego w tym miejscu, coś co nie pozwala odejsć.
Dodatkową atrakcją Gotlandii jak się później okazało jest zwiedzanie wapiennych półek skalnych, wyżłobionych na przestrzni ponad 1000 lat w dziwaczne kształty pod wplywem wody i wiatru.
Niektóre z nich siegają 8-miu metrów, prawdziwe stojące kolosy. Wszystko to razem tworzy istny teatr, geolodzy zapewne mają swoje odpowiedzi i wyjaśnienia...destruktywna erozja.
Jak zapewniał mnie mój miejscowy przewodnik, Gotlandia kryje jeszcze więcej tajemnic, niestety nie mieliśmy czasu na ich zgłebianie, dzień chylił się ku zachodowi, wiatr wzywał do powrotu.
Adam
„Gutasaga : Gutland hitti fyrsti maþr þan sum þieluar hit. þa war gutland so eluist at þet daghum sanc Oc natum war uppj. En þann maþr quam fyrsti eldi a land Oc siþan sanc þet aldri.”
A translation is: Gotland was first found by a man called Tjelvar. At that time Gotland was tied to dark powers, so that it sank beneath the water during the day and came up during the night. Tjelvar brought fire to the island and since then the island has sunk never again.