~~~~~~~~~~~ Holistyczny Relaks & Trening Uważności ~~~~~~~~~~

12.10.22

Trójkąt Bermudzki i wilk morski



To był jeden z rejsów między Europą a Ameryką. Szlak wiódł przez Bermudy. Nic nie zapowiadało, że mit trójkąta bermudzkiego dotknie mnie i załogę - do żywego  i że długo będziemy to wspominać. 


Tak się składa, że podróż z Casablanki do Nowego Orleanu w Stanach Zjednoczonych drogą morską do krótkich nie należy. 

Średnią prędkością statkową - 10 węzłów (1.852 km/godz) do przebycia jest jakieś 5076 mil morskich (1 mila - 1,85 km), zajmuje ponad 22 dni na pełnym morzu, mowiąc ściślej Oceanie Atlantyckim. Nie ma tu żartów, mamy do czynienia z drugim pod względem wielkości oceanem na Ziemi pokrywającym około jedną piątą powierzchni ziemskiego globu.

Dlaczego o tym wspominam? Ponad 3 tygodnie wpatrywnia się w zmieniajace się bezkresne otchłanie wody, niesamowicie rozgwieżdżone niebo, na przemian wietrzną i bezwietrzną aure, od flauty (sztil, cisza morska) po sztormy, przy których "mewy bez piór latają" wszystko to razem może nieźle zamącić w głowie.

Dorzucając do tego fakt, że do portu docelowego wiedzie, jedyny prosty i oczywisty kurs przecinajacy tzw.Trójkąt Bermudzki, szalejącej wyobraźni do rozpędu więcej nie potrzeba.

No właśnie, ale czy na pewno opisywane dziwne wydarzenia związane z tym rejonem są wynikiem, li tylko zmęczonego nadmiernymi bodźcami zewnętrznymi zmęczonego umysłu?
Mam co do tego wiele wątpliwości.

Zacznijmy od początku ;-) 
Trójkąt Bermudzki to od lat osławione miejsce wszelkich pasjonatów zjawisk paranormalnych, teorii spiskowych i paranaukowych hipotez dotyczących tego szczególnego regionu Atlantyku.

Jeśli chcemy zlokalizować Trójkąt Bermudzki najłatwiej sprawdzić na mapie teren między Miami, Puerto Rico i Bermudami, bardzo często uczęszczana trasa transportowa wodna i powietrzna.

Uważa się, że właśnie w tym miejscu zdarzają się rzeczy niewytłumaczalne, znikają bez śladu statki i samoloty. Są tacy, którzy w tym miejscu widzieli UFO opisują tajemnicze i niewyjaśnione zjawiska.


Oczywiście, żyjemy w czasach kiedy zdaje się na wszystko mamy odpowiedź, a jeśli tak nie jest - z pomocą przychodzi technologia, szczegółowe badania a dla leniwych AI (sztuczna inteligencja).

Prawdopodobnym wyjaśnieniem tajemniczych zaginięć mogą być sporadyczne podwodne erupcje metanu z podwodnych złóż w tych rejonach. Nie można zapominać również o Prądzie Zatokowym, Goflstromie, sieci skomplikowanych prądów mieszających gigantyczne ilości wody o różnej temperaturze (różnej energii). 

To wszystko nie pozostaje bez wpływu na przemieszczanie się mas powietrza. Atmosfera naszej planety, czy prądy oceaniczne to układ wyjątkowo chaotyczny. Dokładne przewidzenie gdzie zacznie się jakieś ekstremalne zjawisko na oceanie nie jest oczywiste, pomimo posiadanej technologii i okrążających Ziemię satelitów.  
Można by wszystko co się wydarza, pozostawić pod "szkiełkiem i okiem" naukowego wyjaśnienia. 

Oczywiście, są jednak takie rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się ani filozofom ani naukowcom.

Tak było tym razem..

A więc "kiedy szliśmy przez Atlantyk...- way-hey roluj go... zwiało nam z pokładu skrzynki, pełne sera i sardynki - taki był cholerny sztorm...".

OK, na poważnie. 

Los tak chciał, że dochodziliśmy do obszaru Trójkąta Bermudzkiego w czasie nadchodzącego, zapowiadanego huraganu FELIX (lipiec 1995). Prognozy pogody nie były najlepsze ale zresztą nawet bez nich mogliśmy doświadczyć na własnej skórze, że nie będzie za wesoło.

Wszelkie prace pokładowe ograniczały się do absolutnego minimum ze względu bezpieczeństwa. Szalejący wiatr, tnący deszcz, walczący z przechyłami statek wystarczająco odstręczał przed "spacerami " na świeżym powietrzu. Statek stał się blaszaną skorupą walczącą z nacierającymi siłami Natury.

W takich sytuacjach załoga przygotowana jest na każdą ewentualność, z ewakuacją włącznie. Zwykle wachty obserwacyjne na mostku nawigacyjnym są zdublowane, tak aby w razie awarii jak najszybciej zapobiec katastrofie.

Zapowiadała się długa, nieprzespana noc. Cyklon Felix przemieszczał się z impetem. Przewalające się po pokładzie masy wody, nadciągające z ogromną furią fale waliły o burty. 

Moim zadaniem na mostku była obserwacja, bycie "na oku". Nie wszystko w takich fatalnych warunkach widoczne jest na radarach. 

W sytuacjach jak ta, do głowy nadchodzi wiele myśli, łącznie z takimi ile jeszcze? Jak długo? Czy konstrukcja dość wiekowego statku wytrzyma?

Okazało się, że stara łajba jeszcze dużo może", walczyliśmy dzielnie. 

Świtać powoli zaczynało, wiatr jakby trochę ucichł, pojawiła się nadzieja na kolejny dzień, już jakby w mniej ekstremalnych warunkach. Wszyscy byliśmy zmęczeni ale również szczęśliwi, że udało nam się przejść tak naznaczony złą sławą Trójkąt Bermudzki.

Aż tu nagle zdziwienie i przecieranie oczu. Oficer wachtowy pyta - Widzisz to? Co to jest?
Ja - " O cholerka, a skąd mam to wiedzieć, nie mam pojęcia!".

Na jednej z siedmiu masywnych klap (pokryw) ładowni statku, mniej więcej w jego połowie pojawił się "narysowany" kontur, szkic głowy "smoka", "wilka", "węża" (niepotrzebne skreślić).



Jakim cudem się tam znalazł? Niemożliwe! Nikt w opisanych wcześniej warunkach pogodowych nie wyściubiłby nosa na zewnątrz. Nawet gdyby jakimś cudem żartowniś, chciałby to zrobić, byłoby to niemożliwe. Cała załoga musiała w czasie sztormu być bezpieczna w środku, wszelkie drzwi, włazy, okna musiały być odpowiednio zabezpieczone i zaryglowane. 


Na domiar wszystkiego i podbicia tajemnicy grozy powstania "rysunku"- szliśmy (czyli płynęliśmy) na pusto, czyli pod tzw. załadunek w Nowym Orleanie. Na statku nie mogło pozostać nic z poprzedniego towaru (miału węglowego).

Zdziwieniu nie było końca. Rysunek (patrz skan naprędce zrobionego szkicu) był ogromny, zajmował powierzchnię całej klapy ładowni (mniej więcej boisko do piłki nożnej). Mówiąc wprost, fizycznie nie było możliwe aby ktoś w ramach odjechanego żartu, mógł coś takiego zrobić. Nawet największy śmiałek nie wyszedłby na pokład podczas szalejącego huraganu.

Człowiek (w tym przypadku kapitan) to jednak dziwna istota. Na wszystko musi mieć wytłumaczenie, winny żartu to ktoś z załogi. Podejrzenie padło na mnie, w końcu byłem na wachcie i musiałem mieć wszystko "na oku".

Kapitan zrobił co musiał zrobić, wydał polecenie marynarzom aby przy najbliższej sprzyjającej pogodowo okazji, rysunek zmyć, zamalować, usunąć!

Tak też się stało, choć - nie do końca. Po ustaniu sztormu i magicznej poprawie pogody, przystąpiliśmy do wykonania zadania. Żadnymi dostępnymi środkami chemicznymi nie udało nam się w sposób zadowalający usunąć rysunku. Ostatnią deską ratunku, było nałożenie kilku warstw farby. Było to jedyne dostępne wyjście z sytuacji, choć nie do końca skuteczne, jak się okazało.

Jeszcze przez wiele tygodni, po przepłynięciu kolejnych setek mil morskich, pod światło i odpowiednim kątem patrzenia, zdecydowanie były widoczne, wybijające się kontury i zarysy "smoka, wilka morskiego".



Trójkąt Bermudzki, nie doprowadził do zniknięcia statku, na trwale jednak pozostawił w pamięci wydarzenie tamtej nocy. Niezapomniane i niezastąpione.

Jedynym żalem i niesmakiem całej sytuacji było to, że nie miałem pod ręką aparatu fotograficznego (1995/smartfonów nie wynaleziono jeszcze).


P.S
M/S "Studzianki" wybudowano w szczecińskiej stoczni im. A. Warskiego w 1975. Po niefortunnym wejściu na mieliznę poszły na żyletki w 2000. "Studzianki" dzielnie nosiły na burcie nazwę miejscowości, wokół której w 1944 roku rozegrała się kilkudniowa bitwa pancerna polskich i niemieckich czołgów.

INVOCATIVE

INVOCATIVE